Przygotowani czy zagonieni?
Chociaż podobno żyjemy w "państwie świeckim", to jednak już od początku grudnia - a w wielu miejscach i wcześniej - w sklepach czy innych publicznych punktach usługowych słychać śpiew kolęd, widać choinki, bombki i inne ozdoby bożonarodzeniowe. Jakoś to nie przeszkadza politycznie poprawnym akatolikom. Inna sprawa, że często rzeczywiście te wszystkie komercyjne "świecidełka" mają niewiele albo nic wspólnego z duchowym wymiarem świąt Bożego Narodzenia. Tak czy inaczej przecież wszyscy wiemy, że nie chodzi tu o "państwo świeckie" czy nie świeckie, ale o walkę z Bogiem chrześcijan. Stąd niektóre formy religijności są dopuszczane do przestrzeni publicznej lub wręcz propagowane, jeśli tylko ośmieszają lub banalizują wiarę.
Wielkie zatem przed nami wyzwanie, by te i kolejne katolickie święta miały rzeczywiście głęboki duchowy wymiar, a nie ograniczały się tylko do przedświątecznego zagonienia wokół "garów", dawania i przyjmowania "prezentów" i "wesołoświątecznych" życzeń, niewiele wnoszących w nasze życie - poza może dobrym chwilowym samopoczuciem.
Dobre przygotowanie się na przyjście Jezusa Chrystusa, to przede wszystkim głęboki i świadomy udział w rekolekcjach adwentowych, zrobienie porządków wewnętrznych - ze swoim sumieniem i w relacjach międzyludzkich, otwarcie się na Bożego Ducha przez wsłuchanie się w słowa Pisma Świętego. Dobrą praktyką w pogłębianiu duchowości Adwentu i Bożego Narodzenia jest udział w tzw. Roratach, czyli Mszach ku czci Matki Bożej. Gdy bowiem dzień po dniu powierzamy Maryi siebie i swoje rodziny, uczymy się od Niej wierności i pogłębiamy swą wiarę, stając się w pełni przygotowani na przyjście Pana.
Niech ten czas Adwentu będzie drogą duchowego wysiłku, by rzeczywiście święta Bożego Narodzenia były spokojne, wesołe, a przede wszystkim były spotkaniem z żywym Emmanuelem - Bogiem z nami.
O. Piotr M. Lenart, redaktor naczelny